Więcej w ArtusieWywiady z gwiazdamiKatie Melua

Katie Melua to jedna z najpopularniejszych wokalistek na świecie. Gwiazda wylansowała wiele przebojów, w tym m.in. “Nine Million Bicycles” czy “Spider’s Web”. Teraz wydaje swoją nową płytę, którą nagrała z żeńskim chórem z gruzińskiego miasta Gori. Mieliśmy ogromną przyjemność spotkania z artystką. Katie Melua opowiedziała nam nie tylko o pracy nad płytą z 24 chórzystkami, ale też o gruzińskim rynku muzycznym, byciu Gruzinką w Wielkiej Brytanii i… pająku w uchu.

Twoja nowa płyta właśnie ujrzała światło dzienne. To zupełnie inny album od poprzednich, prawda?

Katie Melua: To prawda, jest inny, bo nagrałam go z żeńskim chórem z Gori, który pochodzi z mojej rodzinnej Gruzji. Sama płyta została stworzona w zupełnie inny sposób. Pierwsze sześć płyt nagrałam ze swoimi wieloletnimi współpracownikami. Po nagraniu szóstego albumu zdecydowaliśmy się rozejść. Trzy lata temu znalazłam się bez moich asystentów. Miałam czas na odkrycie, co mogę zrobić muzycznie. Moi byli pomocnicy mieli świetne pomysły na to, jak nagrywać i pisać poprawnie piosenki. Musiałam spędzić sporo czasu sama ze sobą, by sama to odkryć. Zdecydowałam, że spróbuję spędzić ten czas z kilkoma muzykami z Gruzji. Zaczęłam poszukiwania…

…i odkryłaś żeński chór z Gori!

Tak, odszukałam je na Spotify. To 24 dziewczyny, ogromna, kobieca siła! *śmiech* Nauczyły mnie wielu rzeczy. Miały zupełnie inny sposób tworzenia sztuki i muzyki od tego, którego doświadczałam w przeszłości. Wierzyły, że wszystko trzeba doprowadzać do perfekcji, wszystko musi być technicznie perfekcyjne i szczegółowe. Pracują dosłownie do ostatniej minuty materiału.

Będziesz kontynuować współpracę z nimi?

Mam taką nadzieję. Naprawdę nie spodziewałam się, że ten album zyska zainteresowanie na rynku komercyjnym w Wielkiej Brytanii. Ale chciałam, by tak było. Naprawdę czułam, że każdy powinien posłuchać takiego typu nagrań, ponieważ ja chciałam to zrobić. Dla mnie płyta “In Winter” to pełnia emocji zimowego czasu, myśli o domu, kiedy jesteś imigrantem przenoszącym się z Gruzji do Wielkiej Brytanii. Na papierze album z moim głosem, gitarą akustyczną i żeńskim chórem z Gori to niewystarczająco dobra rzecz.

Ale mam nadzieję, że jednak będzie.

Też mam taką nadzieję!

W Gruzji ludzie skupiają się na muzyce samej w sobie

Na płycie możemy usłyszeć nie tylko język angielski, ale także kilka innych języków.

Tak, cztery różne języki nieangielskie. W utworze “The Little Swallow” jest język ukraiński, poza tym nagrałyśmy rumuńską kolędę, a po gruzińsku śpiewam w kawałku “If You Are So Beautiful”.

Pewniej czujesz się w śpiewaniu po gruzińsku czy angielsku?

Oczywiście po angielsku. Uczyłam się według brytyjskiego systemu, czytam i piszę lepiej po angielsku niż po gruzińsku. Co prawda nie mówię po ukraińsku, ale znam rosyjski. Oba języki mają słowiańskie korzenie. Język gruziński jest fascynujący, to było interesujące śpiewać po gruzińsku.

Sama czujesz się bardziej Brytyjką czy Gruzinką?

Bez wątpienia obiema. Kocham fakt, że mam podwójną perspektywę. To bardzo unikatowa sprawa.

Wszyscy znamy brytyjski rynek muzyczny. Jak to wygląda w Gruzji?

Więc… Rynek muzyczny w Wielkiej Brytanii rzeczywiście jest niesamowity, podbija cały świat, w tym Amerykę Północną. Jestem wdzięczna za to, że mogę tworzyć muzykę z ramienia brytyjskiego rynku. To szansa jedna na całe życie. Ale w Gruzji jest coś wyjątkowego w muzyce jako takiej. W Gruzji nie ma rynku, pieniędzy czy szablonów, ponieważ skupiają się tam na sztuce samej w sobie. Powtórzę się, ale jestem naprawdę szczęściarą, że miałam możliwość pojechania do Gruzji i skupienia się tam na samej muzyce, co jest niemożliwe na Zachodzie. W Wielkiej Brytanii tworzenie nagrań to wciąż bardzo tajemnicza rzecz, bo ludzie nie wiedzą jak zrobić dobrą piosenkę, która odniesie sukces. W Gruzji nie jest to takie tajemnicze.

Koncerty będą podzielone na dwie połowy, niczym przedstawienie w teatrze

Porozmawiajmy o trasie koncertowej. Zagrasz w Polsce trzy koncerty, ale nie odwiedzisz Warszawy…

Przepraszam! *śmiech* Nie wiem, jak to się stało. Wiesz, to wszystko zależy od dyspozycyjności poszczególnych scen oraz terminów. To logistyka, a tego nie przeskoczę.

Ale wystąpisz w Szczecinie, Toruniu i Wrocławiu. Co dla nas szykujesz?

Koncerty podzielone będą na dwie połowy, jak przedstawienie teatralne. Zagramy cały album, na który składa się 10 utworów, co nie zabierze dużo czasu. Oczywiście, zagramy też moje piosenki z poprzednich płyt.

Masz jakąś jedną piosenkę, której już nie znosisz śpiewać?

Nie. Wiem, że “Closest Thing to Crazy” i “Nine Million Bicycles” to moje największe hity. Kiedy byłam 20-latką, a te utwory były wielkimi przebojami, frustrowałam się tym, że inne utwory nie wywołują takiego zainteresowania. To właśnie to mnie irytowało. Teraz jestem wdzięczna za to, że mam te piosenki. Dzięki nim zrobiłam karierę. Ważne jest dla mnie jednak to, że ludzie identyfikują się z nimi, a nie ze mną. Myślę, że moim zadaniem jest dobre wykonanie zadania. A dobre zadanie oznacza dobre piosenki. One są dobre, dlatego ludzie je lubią. Byłabym nikim bez tych piosenek.

Ostatnio zagrałaś też podczas koncertu ku czci Terry’ego Wogana. Jak było?

Fantastycznie! Był wielkim mistrzem mojej muzyki. Wszystko wydarzyło się dzięki niemu, dał mi sporego kopniaka na początku. Wszyscy za nim tęsknimy. Ale to był piękny dzień, orkiestra zagrała fenomenalnie.

Wolisz występować z orkiestrą czy jednak solo?

Lubię oba rodzaje. Kocham występować w dużych grupach, nie ma nic lepszego od tego. Czujemy więź między sobą i muzyką samą w sobie. Ale jak gram solowe koncerty, to jest to coś zupełnie innego. To też świetne, kocham grać na własną rękę, bez żadnych innych muzyków na scenie.

Czasem denerwuję się przed wejściem na scenę i wtedy mówię do siebie

Masz jakiś rytuał przed wyjściem na scenę?

Nie, po prostu lubię spotkać się z zespołem… Teraz z chórem z Gori będzie to wyglądało pewnie tak, że będziemy krzyczeć: “Czy powinnam założyć te buty? A może tamte?”.

O nie, i teraz pomnóż to razy 24!

Dokładnie! *śmiech* Ale wracając do Twojego pytania: nie mam żadnego rytuału ani modlitwy. Czasem się tylko denerwuję.

Co wtedy robisz?

Mówię do siebie. To są pytania typu: “Czemu się denerwujesz?”. Odpowiadam sobie, że to dobrze się denerwować. Byłoby szalone, gdybym się nie stresowała. Nerwy powodują, że się przygotowujesz. Jeśli naprawdę się denerwuję to oznacza, że jestem niewystarczająco przygotowana. Ale jak tylko trochę się stresuję, to jest dobrze, to rodzaj adrenaliny. Ale mówię do siebie, że to nie chodzi o mnie, tylko o pracę i twórczość. To moja praca, ludzie potrzebują mojej muzyki i dobrego wykonania pracy.

Jaki jest Twój sekret? Nie robisz show na scenie, nie używasz fajerwerków, a jesteś na topie.

Dziękuję! Wiesz, nie ma żadnego sekretu, to prosta, logiczna rzecz. Jeśli wiele osób robi jedną rzecz, powinieneś znaleźć coś innego. Proponujesz wtedy coś innego. Wiem, że moja muzyka nie jest stworzona dla masowej publiczności, która kupuje dużą muzykę z tymi fajerwerkami i wszystkimi bajerami. Wiem jednak, że są ludzie, którzy lubią słuchać wolniejszej muzyki, którą wykonuję. To środowisko, które zapewnia moja muzyka. Oczywiście, niektórzy artyści robią te wielkie show bardzo dobrze, ale to nie ja. Jeśli bym to robiła, nie byłoby to prawdziwe.

Po akcji z pająkiem utwór “Spider’s Web” nabrał nowego znaczenia

Nie wszystkie Twoje koncerty są takie spokojne i skromne. Masz za sobą kilka niebezpiecznych koncertów (np. 303 metry pod Morzem Północnym). Planujesz kolejne tego typu ryzykowne występy?

No cóż… 24 kobiety z Gruzji pomieszane na jednej scenie z ekipą z Wielkiej Brytanii to dość niebezpieczna rzecz. *śmiech*

Dość ryzykowne wydarzenie przydarzyło Ci się rok temu, a to za sprawą małego pająka….

To nawet było nie tyle niebezpieczne, co bardzo dziwaczne. Miałam starą parę słuchawek, których użyłam podczas jednego z lotów. Schował się w nich malusieńki pająk, który potem przedostał się do mojego lewego ucha. Masz już dreszcze, co? *śmiech*

Tak, boję się pająków!

*śmiech* Wiem, co czujesz, bo ja naprawdę boję się żab. Ale na szczęście nie boję się pająków, nawet je lubię. No i ten jeden mały pająk spędził tydzień w moim uchu. Słyszałam taki hałas, coś w stylu “prrrr… prrrr…”. Zastanawiałam się, co to za odgłosy. Byłam pewna, że to jakaś infekcja, której nabawiłam się przez stare słuchawki. Ale po tygodniu zaczęło mnie boleć, dlatego poszłam do lekarza. Ten spojrzał mi w ucho i coś tam zobaczyć. Na początku nie mógł jednak dojść, co to jest, więc coś zrobił.

I wtedy…

Dzień później ponownie go odwiedziłam. Zapytał mnie o pająki. Powiedziałam, że nie mam nic przeciwko im. Wtedy pokazał mi krótki filmik na wielkim ekranie. Włożył stetoskop do mojego ucha i pokazał pająka. Mój mąż, który był wtedy ze mną, miał dreszcze. Ten mały, malutki pajączek wyglądał na olbrzymiego!

Nie mów już nic więcej, proszę!

*śmiech* Potem poszliśmy do innego doktora, który wyciągnął pająka. Wzięłam go i wypuściłam w ogrodzie.

Muszę Ci wyznać, że od tamtej pory nie mogę normalnie słuchać mojej ulubionej piosenki z Twojego repertuaru, czyli “Spider’s Web”…

*śmiech* No tak, po tej historii ten utwór nabrał zupełnie innego znaczenia.

 

Źródło: http://jazzsoul.pl/2016/10/14/wywiad-katie-melua-nowa-plyta/

Więcej informacji o koncercie dostępnych TUTAJ.

Bilety dostępne na www.eventim.pl (od 18 marca 2016 r.) oraz w kasie Dworu Artusa (od 29 marca 2016 r., 12:00)